czwartek, 17 kwietnia 2008

łikend

A zaczęło się tak, że do grodu Kraka przyjechał Lydyzywy z Siarkogrodu.
Spacerując po małym rynku napotkaliśmy Szkotów-ekshibicjonistów, którzy, jak na wyspiarzy przystało przyjechali na wieczór kawalerski.




Pamiątkowe zdjęcie z chodzącym kuflem

Kolega ze szkolnej ławy

A później był digartowy suty zlot w albotaku. Było suto. Nawet bardzo.
W pozlotowe popołudnie spotkawszy się z niebieskooką Martą z fajnej miejscowości udaliśmy się na skałki koło tesco.







Gdzie Łukasz prezentował najnowsze trendy w modzie







A potem w widły Wisły i Sanu.
Gastrofaza na dwie ręce

I Benia

I pies Beni

I znów Benia

2 komentarze:

karolina pisze...

byłeś w widłach wisły i sanu ;p
oż Ty.
ale sadecki mnie rozłożył na łopatki :D:D:D:D

Anonimowy pisze...

słit.



olala