Przyszedł Śliwowica i mówi: chodź, pójdziemy do telewizji. I "on poszedł ze mną, ja z nim poszedłem i poszliśmy razem."
Były tańce...
...pan Pietrzak...
...mój ulubiony pan z teleexpressu...
...były Oskary...
...pan Skiba i pani, której nazwiska nie pamietam...
...trzech Elvisów i Śliwowica...
...trzech Elvisów i ja...
...trzech Elwisów, dwie tipsiary i amerykański raper Tray...
...trzech Elvisów i panowie z big bandu...
...pudrowanie...
...i łysinka Liroja...
Całość można skwitować refrenem piosenki dr Hackenbusha, którego nie przytoczę, bo nie wypada.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
A ja wtedy siedziałem w pracy, bo nic mi nie powiedzieliście, że odziecie. O wy!
hahaha, chyba wiem co to za piosenka:D:D:D
fajnie Cię zobaczyć Igor. No. :D dominowali Elvisi więc ciekawie. Pan z teleexpressu wymiata i ogólnie to ciekawie :) fajnie tak :)
pozdrawiam.
Prześlij komentarz